- Renn! - szybko podszedłem do niej kiedy matka sarny odeszła - Żyjesz?
Samica miała małe wgniecenie na grzbiecie z którego leciała krew.
- Co się stało? - spytała i otworzyła swoje oczy
- Sarna walnęła cię w grzbiet - odpowiedziałem
- A gdzie jest moja zwierzyna?
-Za drzewem...
Pomogłem wstać obolałej samicy i zaprowadziłem ją do jaskini.
- Dzięki Biały...-uśmiechnęła się lekko
- Nie ma za co - odwzajemniłem uśmiech - Ja muszę teraz iść, pa...
(Renn?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz