Powstrzymuję ziewnięcie. Mój drugi rok wędrówki w poszukiwaniu stada jak zwykle kończy się klęską. Żadna wataha nie jest w moim stylu. Jestem w jakimś lesie, który też nie wygląda miło. Co do szukania fajnych miejsc - u mnie to koszmar. Szybko idę do przodu. Drzewa rosną tu coraz rzadziej. Jeszcze parę kroków, aż znalazłam się na wolnej przestrzeni.
Zdziwiło mnie jedno: było tu dużo wilków. Może to jakaś wataha, wreszcie fajna? Nie myliłam się - gdy poprosiłam o zostanie tutaj, alfa szybko się zgodził. Był to chyba jeden z moich najszczęśliwszych dni - kiedy znalazłam stado.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz